Wyjazd treningowy do Dźwirzyna.
W tym roku okolice Kołobrzegu przyjęły nas fantastyczną pogodą i klimatem.
Przejazd koleją w obydwie strony dla wielu nie jest codziennością ale atrakcją.
Do Kołobrzegu dojechaliśmy wczesnym popołudniem a na Stanicę Wodną dotarliśmy w sam czas na obiad. Całe popołudnie i wieczór pochłonęło nam zaznajomienie się z otoczeniem kampingu bogatego w mariny dla łodzi i kajaków. Niektórzy jeszcze wieczorem przywitali się z naszym pięknym morzem. Zachód słońca przyciągał nasz wzrok i zabarwiał kolorem nasze zadowolenie.
Kolejny dzień stawił nam wyzwanie. Rejs statkiem pirackim pod żaglami miał być frajdą dla wszystkich, którzy chcieli kiedyś zostać wilkami morskimi. I tak się stało. Tego dnia z pokładów pirackiej jednostki podziwialiśmy nie tylko bezkres morza ale także zakątki portu w Kołobrzegu.
Nikt nie poddał się chorobie morskiej ale za to uśmiech pasażerów był szczególnie zaraźliwy. W naszych odczuciach mieliśmy lekki niedosyt gdyż fala na morzu tego dnia była naprawdę niewielka. Za to wszyscy, którzy mieli jakiekolwiek obawy, rozwiali je wraz z morską bryzą zaraz po nawrocie na pełnym morzu.
Trzeci dzień spacerowym krokiem przez uliczne kramiki pełne nadmorskich pamiątek przysporzył nie jednemu zakupowy zawrót głowy. Wszystko jednak z rozwagą tak, aby budżety kieszonkowe nie zostały zbędnie nadwyrężone.
Ciepły dzień w Stanicy Wodnej nie mógł jednak zakończyć się bez aktywności związanej z wodą.
Jeszcze popołudniem urządziliśmy małe regaty z udziałem kajaków i rowerów wodnych. Chętnych nie brakowało. Wielu płynęło po kilka razy w różnych dyscyplinach. Wszyscy zabezpieczeni w wodny ekwipunek z instruktarzem terapeutów podejmowali wyzwania owocujące w niezapomniane wrażenia i satysfakcję. Jeszcze tego samego wieczora amatorzy wędkowania zarzucili spławiki na lustro wody. Umiejętność połowu może stanowić ważny element umiejętności przetrwania. Poczuliśmy prawdziwy zew natury. Wieczorny klimat mieniący się czerwienią słońca dopełniliśmy wspólnym piknikiem przy gorącym ognisku, w którym pieczone kiełbaski soczyście połyskiwały ponad jęzorami płomieni. Ale cóż… wszystko co dobre i bardzo dobre ma też swój koniec a kolejny dzień miał być naszym powrotem do domu bo wszędzie dobrze ale w domu … najlepiej ;-)